|
Rozumiem, że zdarzają się wyjątkowe sytuacje, gdy trzeba przesunąć publikację na ostatni możliwy dzień... no nie wiem... na przykład inwazja w siedzibie firmy uroczych blatella germanica (dla zainteresowanych biologią link ze zdjęciem tutaj), ewentualnie potop grecki (czyli "wielka feta i nawódnienie z odwodnieniem"). Jednak nie może to być regułą!
W tym roku 14 listopada ma jeszcze jedną ciekawą cechę, jest piątkiem! Jest to więc wymarzony dzień, by nikt nie zauważył naszego raportu kwartalnego, jeśli się go wstydzimy lub zależy nam, by już zawsze być w ogonie.
Okoliczności są naprawdę bardzo sprzyjające. Z około 310 spółek obecnych na samym tylko podstawowym rynku regulowanym (liczone na szybko, bez banków, spółek z "kopniętym" rokiem obrotowym i raportujących wg innych przepisów) ponad 170 spółek publikuje swoje raporty w tym ostatnim możliwym dniu! Kurcze, wszystkie się wstydzą?!
To jeszcze nic. Podkusiło mnie podliczyć te spółki, które uznały, że ostatni dzień to rzeczywiście przesada, ale za to 13 listopada to już "bardzo miła data na publikację". Otóż tych spółek jest pi razy oko 44 sztuki. One wstydzą się odrobinkę mniej i chyba nawet liczą na jakąś notkę w prasie, żeby było co wrzucić na stronę internetową. Byle tylko zarząd nie musiał się angażować w cokolwiek!
Niestety w sumie daje nam to ponad 200 raportów kwartalnych pojawiających się właściwie jednocześnie. Kto w dwa dni jest w stanie ogarnąć 200 raportów kwartalnych? Analityk? Inwestor? Dziennikarz? Supermen?! Dajcie więc sobie spokój z informacjami prasowymi. Zagrajcie w totka. Macie większą szansę na trafienie.
W całej tej giełdowej masie jedynie 26 spółek przyspieszyło publikację raportu kwartalnego i to jest strategia, którą rozumiem - bezpieczniejszy dłuższy termin i przyspieszenie publikacji, gdy raport jest gotowy. Zupełnie natomiast do mnie nie trafia strategia 14 spółek, w tym tej przytoczonej na początku, które same sobie narzucają krótszy termin, a potem go bez słowa wyjaśnienia przesuwają.
Wiem, przepisy nie wymagają wyjaśnienia, ale jeśli spóźniam się na jakieś spotkanie to ze zwykłej grzeczności dzwonię i tłumaczę, jaki czort mnie zatrzymał. Przepisy to nie wszystko. W komunikacji potrzebna jest jeszcze kultura osobista. To byłby zwykły wyraz szacunku dla czekających na ten raport inwestorów. Strasznie trudne zadanie, spocić się można...
A dlaczego spółki w ogóle publikują właśnie w tych dwóch ostatnich dniach? To proste, prawdopodobnie z braku dobrej organizacji pracy nad raportem, niechęci do kontaktu z rynkiem, a także często z braku dobrych wyników. Z dobrymi wynikami każdemu do twarzy. To oczywiste,
Im większa spółka, tym szybciej publikuje dane.
Im lepsze dane tym szybciej pojawia się raport.
Z zewnątrz niestety opóźnianie terminu publikacji wygląda tak, jakby spółka chciała coś ukryć, coś jeszcze pokombinować w danych (rozwiązać jakieś rezerwy, przesunąć jakieś koszty...). Oczywiście, gdyby zapytać wprost, to oficjalnie opóźnienie wynikałoby:
- ze spraw niezależnych od spółki,
- z usterek technicznych,
- osobowych i
- siły wyższej.
Ale ja założę się, że gdyby termin tego raportu nie wynosił 45 dni, tylko 55 dni, nic by się nie zmieniło... nadal większość spółek publikowałaby na ostatnią chwilę, świadomie wpadając do mielonki giełdowej, bo ona zapewnia anonimowość i święty spokój...
...a na tle spółek chowających się po kątach błyszczą spółki, które wiedzą, po co przyszły na giełdę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co o tym sądzisz?