|
Wersja angielska raportu i załącznika to bardzo dobry, chwalebny zwyczaj. Niewiele firm to robi. Ale po co to robić, jeśli nie trafia to do adresata?!
Skąd ten biedny anglojęzyczny człowiek ma wiedzieć, że jeden z tych plików to wersja angielska? Jeśli nie ma zna polskiego to angielskiej wersji łatwo nie odnajdzie... Czy taki jest ukryty cel spółki?
Gdyby PKN Orlen był firmą chińską i opublikowałby niniejszy komentarz w wersji polskiej opatrując go informacją:
解說2015年第一季度 - 波蘭版
(wg translatora podobno oznacza to: "Komentarz segmentowy 1 kwartał 2015 - wersja polska", ale nie dam głowy, wręcz wątpię, ale wygląda fajnie)
Może spróbujmy więc jeszcze z wersją węgierską, gdzie alfabet jest nam bardziej przyjazny (również wg translatora, albowiem nie znam węgierskiego):
Kommentár Q1 2015 - Lengyel változat
Prawdopodobnie większość z nas nie miałaby szansy docenić uprzejmości i wysiłku spółki... Prawdopodobnie nikt z nas nie zajrzałby do tego pliku. A jednak w przypadku osób anglojęzycznych spółka zakłada, że skoro inwestują w polską spółkę to niech cierpią i się uczą nowego języka. Może i tak. Ale jedyną wskazówką w tej łamigłówce jest dla nich literka "q", która zastąpiła "kw", i to tylko w nazwie pliku. Obawiam się, że mniej cierpliwi, mniej wyrozumiali, a przede wszystkim nowi inwestorzy mogą się poczuć zagubieni i niedoceniani.
Wypadałoby więc w raportach jednak opisywać pliki i nadawać im nazwy w języku narodowości, do których chcemy trafić. Bo w przeciwnym razie będzie to pusty gest, obliczony na efekt, a nie efektywność.
Cała para w gwizdek. Angielska para. Mgła wręcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co o tym sądzisz?