|
Spółka wyrzuciła w piątek serię raportów. Patrząc na te raporty można odnieść wrażenie, że to najszybsza spółka świata.
Pójdźmy po kolei. Najpierw zrezygnował prezes. Uzasadnienie decyzji jest tak zabawne, że nie wymaga komentarza, ale ja przecież nie jestem w stanie powstrzymać się, więc:
- "decyzja jest zamiarem dynamicznego rozwoju Spółki"
(głębokie, nie powiem... jak się wielokrotnie i zbyt długo koryguje tekst to wychodzą takie właśnie kwiatki),
- rezygnacja spowodowana jest koniecznością "rozszerzenia składu zarządu"
(ale to chyba jednak nie ten kierunek, rozszerzenie zwykle wiąże się z powoływaniem, a nie odwoływaniem członków, więc uzasadnienie nie wyjaśnia w sumie niczego),
- za to jakieś nowe osoby mają mieć "inicjatywę i świeże spojrzenie"
(najwyraźniej ex-prezesa charakteryzowało nieświeże spojrzenie i brak inicjatywy, to baaardzo szczere i odważne wyznanie),
- a to z kolei "przełoży się w ciągu najbliższych lat na istotny wzrost wyników"
(bo sam "wzrost wyników" nie jest już dla nikogo satysfakcjonujący, słowo "istotny" robi na naszej giełdzie zawrotną karierę, to takie giełdowe słowo "celebryta": wszędzie go dużo, ale niewiele wnosi. No i ten barwnie nakreślony horyzont czasowy, który sprawia, że informacja wydaje się taka pełna i optymistyczna, a to zwykły "zapychacz" bez znaczenia).
Spółka wiedziała wcześniej o rezygnacji swojego prezesa, ale nam o tym nie powiedziała. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ sytuacja po publikacji rezygnacji prezesa natychmiast nabrała tempa.
Oto cały misterny plan.
Już 5 minut po rezygnacji prezesa pojawia się kolejny raport, tym razem o rezygnacji członka rady nadzorczej, według którego powodem rezygnacji jest objęcie funkcji prezesa. Co więcej, po 4 minutach "zrezygnowany" członek rady nadzorczej został powołany na prezesa. Po kolejnych 5 minutach ex-prezes został powołany na członka rady nadzorczej. Taka nieoczekiwana zmiana miejsc.
Raporty bieżące musiały być wcześniej przygotowane i zatwierdzone, w przeciwnym razie musielibyśmy uwierzyć, że w ciągu kilku minut między tymi raportami odbyło się posiedzenie Rady Nadzorczej, napisane i przegłosowane zostały jej uchwały, podpisany protokół, a potem przygotowane i podpisane raporty bieżące, co jest raczej niewykonalne. Raporty powinny być przecież publikowane "niezwłocznie" po powzięciu informacji przez spółkę. Nie były.
Najciekawsze jest jednak to, że rada nadzorcza została powołana ledwie kilkanaście dni wcześniej! Zwyczajne walne zgromadzenie odbyło się 29 czerwca 2015 roku. A ogłoszone w rb 21/2015 powołanie członka rady nadzorczej odbyło się na zasadzie koopacji, czyli pominęło niejako decyzję WZ, rada nadzorcza sama sobie dobrała nowego członka. W Regulaminie Rady Nadzorczej tej spółki, który umieszczony jest na jej stronie internetowej, w par. 2 ust. 4 czytamy:
"Dokooptowany członek Rady Nadzorczej musi być zatwierdzony przez najbliższe Walne
Zgromadzenie, a jego mandat wygasa równocześnie z wygaśnięciem mandatów pozostałych
członków Rady Nadzorczej."
Najbliższe WZ może odbyć się równie dobrze za rok, bo przecież jesteśmy tuż po zwyczajnym walnym. Rada nadzorcza jest swego rodzaju bezpiecznikiem spółki, wydaje zgody na największe transakcje, zatwierdza najtrudniejsze decyzje, nadzoruje zarząd. Nie bez powodu powołuje ją walne zgromadzenie. Kooptacja powinna być sytuacją wyjątkową, a nie sposobem na pominięcie akcjonariuszy.
Trudno nie zadać tu więc kilku pytań:
1. Czy to był celowy zabieg, mający na celu dokonanie zmian w składzie rady nadzorczej z pominięciem akcjonariuszy spółki? W uzasadnieniu rezygnacji prezesa nic nie wskazuje, by sytuacja była nagła, czy niespodziewana, co faktycznie uzasadniałoby dokonanie takiej roszady w RN poprzez kooptację, czyli z pominięciem akcjonariuszy. A to właśnie decyzja prezesa "wywołała" ten efekt domina.
2. Czy w radzie nadzorczej inicjatywa i świeże spojrzenie nie jest ważne?
3. Dlaczego cała operacja została ogłoszona po sesji tuż przed weekendem i to ze skutkiem odroczonym do 1 września 2015? Czyżby cała operacja miała przejść niezauważona? Nikomu nie chce się kopać w starych raportach, o to chodziło?
Wydaje mi się, że spółce faktycznie przydałoby się świeże spojrzenie, i to spojrzenie akcjonariuszom prosto w oczy.
I wyjaśnienie zasad tej gry.
Ja też chętnie posłucham...