|
Jesteśmy tak skonstruowani, że lubimy wiedzieć ile coś jest warte, bo dzięki temu wiemy ile sami jesteśmy warci. Nawet jeśli ktoś nam coś daje za darmo, chcemy znać tego wartość. Jesteśmy zdobywcami. Mierzymy się wartościami.
Gdzieś kiedyś ludzie mierzyli swoją wartość ilością skór zwierząt, gdzieś indziej solą, gdzieś indziej muszlami... potem niektóre społeczeństwa wymyśliły pieniądze. Niektóre pieniądze były całkiem spore i to dosłownie. Na przykład kamienne "rai" z wyspy Yap mają ponad trzy metry średnicy i mogą ważyć nawet kilka ton. Oczywiście dziś już zastąpiła je poręczniejsza waluta... dolary. Ale rai nadal wystawione są przed domami i dowartościowują właściciela.
Zdarzają się jednak ludzie, którzy nie mówią otwarcie o swoich zdobyczach. Najczęściej w czterech sytuacjach: albo dlatego, że boją się utraty tej własności, czy wartości po jej ujawnieniu, czyli mówiąc wprost z powodu tchórzostwa, albo wiedzą, że nie mówiąc o tym mogą zyskać więcej, czyli z powodu cwaniactwa, albo są tacy skromni... pfff... taaa... a ostatnia możliwość? Nie chwalą się, bo nie żyją.
Jesteśmy tak skonstruowani. Chwalenie się to przewaga ewolucyjna. Przetrwali ci, którzy robili sobie lepszy PR, co pozwoliło im na efektywniejsze rozmnażanie się. Jesteśmy potomkami chwalipięt. Ekspertem w tej dziedzinie wg mnie jest ta pani. Powinna prowadzić szkolenia z pisania CV. Dobrze znalazłaby się w naszych czasach...
I właśnie dlatego zastanawiam się, o co zaszło w przytoczonym wyżej raporcie. Spółka zgodnie z przepisami ma obowiązek przedstawić w raporcie "istotne warunki umowy, ze szczególnym uwzględnieniem warunków finansowych umowy, oraz wskazanie określonych przez strony specyficznych warunków, charakterystycznych dla tej umowy, w szczególności tych, które odbiegają od warunków powszechnie stosowanych dla danego typu umów". (par. 9 pkt 4 Rozporządzenia w sprawie informacji bieżących i okresowych).
A więc warunki finansowe... a więc wartość umowy... coś mierzalnego, cyferki jakieś, tak?
Nam się dostał taki opis w ramach wypełnienia zapisów tego punktu: "Umowa została zawarta na czas nieokreślony, z możliwością rozwiązania z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. Warunki umowy nie odbiegają od standardów rynkowych stosowanych w umowach tego typu. Poza dostawami przeznaczonymi do dystrybucji w ramach sprzedaży detalicznej, strony przewidują możliwość sprzedaży hurtowej."
Jedyną cyferką w opisie jest "3". Od 3-miesięcznego wypowiedzenia.
Wartości minimalnej możemy jedynie domyślać się po opisie kryterium uznania umowy za istotną. Wiemy z raportu, że umowa "przekracza 10% wartości przychodów ze sprzedaży grupy kapitałowej spółki za okres ostatnich czterech kwartałów obrotowych". Ale przekraczać może o kilka groszy, kilka tysięcy, kilka milionów...
Dlaczego spółka nie przedstawiła inwestorom wartości umowy? Skoro potrafiła oszacować ją jako istotną, to znaczy, że zna jej wartość. Umowy zawarte na czas nieokreślony należy szacować na 5 lat. Par. 2 ust. 1 pkt. 2 Rozporządzenia: "W przypadku umowy znaczącej zawartej na czas nieoznaczony wartością przedmiotu umowy znaczącej jest łączna wartość świadczeń wynikających z zawartej umowy na okres 5 lat.".
Niby długo... przy umowach ramowych szacowanie rzeczywiście może być trudne. Ale takie właśnie są zadania zarządu, są trudne. A jeśli w toku realizacji umowy okazuje się, że spółka źle oznaczyła jej wartość - zawsze można aktualizować raport.
Więc co to jest? Tchórzostwo? Cwaniactwo? No przecież nie skromność?!!
Świetny wpis. Jakiś czas temu moja ukochana spółka, która produkuje gry komputerowe, ogłosiła, że na nową grę swojego autorstwa wyda 100 mln złotych (kwota chyba rozwiewa wątpliwości, o którą spółkę chodzi). Po jakichś dwóch miesiącach prezes stwierdził, że mówiąc o kosztach, popełnił podstawowy błąd, gdyż budżet ten nie może się równać ogólnoświatowym hitom, których produkcja kosztuje czasami powyżej 200 mln...dolarów.
OdpowiedzUsuńW związku z tym prezes zapowiedział, że bezpośrednio nie będzie się chwalił budżetem, bo ma on również wymiar marketingowy.
Jest to więc jedna z przyczyn, dla której się nie chwali - boi się, że okaże się, że to za mało. Jak taką sytuację traktować? Z jednej strony mamy inwestora, który musi dokładniej poszperać, żeby się wywiedzieć o kosztach, a z drugiej mamy graczy (klientów), którzy w słodkiej niewiedzy nie zostaną zrażeni przez zbyt niski budżet.
Cóż, na tym polega cała trudność w komunikacji.
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie PR i IR, choć wielu wydają się bzdurną, wydumaną dziedziną, służącą do wyciągania kasy ze spółek, tak naprawdę jest sztuką, którą niewielu w Polsce posiada.
W tej spółce, wydaje mi się, potrzebne jedno dobre szkolenie/coaching dla kierownictwa, wyjaśnienie kilku mitów, którymi żyje. I będzie dobrze.